czwartek, 5 marca 2009

Hmmm.... Mea culpa :(

Kurde, chyba zaniedbałem z lekka mojego blodzika (lol), ale cóż tyle miałem na głowie, i ogólnie jakoś nie miałem weny. Zatem może w skrócie napiszę co się ze mną działo od czerwca ubiegłego roku.

 

Po pierwsze, to caaaaluście niemalże wakacje spędziłem za zachodnią granicą, ciężko pracując. Pod koniec września wróciłem do kraju, i po miesięcznych zaledwie wakacjach wróciłem do dalszego zgłebiania tajników chemii. No i tak minęlo mi pół roku. Obecnie odziwo nadal studiuję tą chemię, choć powoli się odechciewa wszystkiego, z Kingą planowaliśmy już nawet wspólne samobójstwo, co by już się więcej nie uczyć. Ale chyba jesteśmy za ciency, skoro teraz piszę tego bloga, a ona w tym momencie wpieprza w domu chipsy z biedronki.

Taką mała odskocznią od uczelni jest kurs tańca towarzyskiego na który uczęszczam już od dwóch tygodni. Moją partnerką jest Emilka, której powinniście współczuć, a zwłaszcza jej stopom, które tak namiętnie i bezlitośnie depczę. Jak narazie nauczyliśmy się podstawowych kroków samby i walca angielskiego. Jeśli dobrze pójdzie to w maju będę miszczem, o ile Emilce nie amputują stóp...hmmm... zresztą to nie był by wielki problem bo kto by nie chciał ze mną tańczyć? Pewnie tłumy panien by się zgłosiło :P

Jutro cała ekipą chemików ruszamy do stolicy na targi chemiczne. Już mamy porobione zapasy, tj. chipsy z biedronki, napój z biedronki i ciastka ofc aus biedronka. Pewnie, ktoś się zdziwi, że nie planujemy pić czegoś weselszego, ale skoro na laboratoriach litrami etanol wylewamy do zlewu, to nie spodziewajcie się po nas za wiele. My nie z tych. Etanol jest dla cieniasów...

 

Dziś miałem 'tylko' laboratoriu, z chemii organicznej i laboratorium z mikrobiologi, czyli dwa najbardziej cuchnące zajęcie. Po takim dni, ubrania należy moczyć godzinami w jakichs pachniuchach, a samemu też trzeba się nieźle wymoczyć. Zrobiłem nawet dwie fotki na organicznej. Robiłem zryty z lekka preparat, bo wszyscy skończyli wcześniej, a ja sam siedziałęm ponad pół godziny w pracowni i gotowałem i sączyłem jakies pomyje. Ale wracając do zdjęc, oto pierwsze:

 

IMG_0286

A to jest aparatura do destylacji z parą wodną, która dziś stosowałem. Tam przy niebieskim wężyku stoi zlewka z browarem hihi... ale lepiej tego nie pić.

 

next:

 

IMG_0287

 

A tutaj aparatura Kaśki, ale szczerze mówiąc nie wiem do czego służy, ale who cares. Ciekawie wyglądała i tyle.

 

Nie wiem co by tu jeszcze napisać, ale mam świetny pomysł i nić nie napiszę.

Do następnego...

5 komentarzy:

Joanna pisze...

Witaj Bartku, tu Aska in Hogs, in Dublin (no mam nadzieje, ze pamietasz) ;)
Podziwiam Cię, że interesujesz sie ta chemia, w zyciu nikt by mnie nie zmusil do zainteresowania sie ta dzidzina, to zupelnie nie dla mnie... Raz nawet bylam zagrozona, ale na koniec wyszlam z 4. Do tej pory nie wiem jak to zrobilam...

Pozdrawiam za pewne eszcze tu zajrze ;)

kketrab pisze...

Ha! Jasne, że pamiętam, mam Cie na nk nawet :D Wiesz, chemia nie jest aż taka straszna, ale trzeba chcieć ją pojąć, a nie każdego to kręci :)

Pzdr
Zapraszam ponownie oczywiscie :D

Unknown pisze...

to coś na drugim zdjęciu to zestaw do ekstrakcji. :D kolba, aparat Soxhleta i chłodnica zwrotna. ;D wczoraj bawiłam się tym też na organicznej. :D btw. mi to strasznie przypomina fajkę wodną. :)

kketrab pisze...

możliwe Ulo, ale ekstrakcja ciągła nie? Bo do periodycznej to sie rozdzielacza używa tylko.

Unknown pisze...

ciągła, ciągła. ;D

:)